logo leba logo księstwa łeby logo lot leba

 leba leba  leba  leba   leba
Wyrzutnia rakiet


Wilhelm Gustloff
55°07'27,7"N 17°42'14,6"E


     Dokładnie pięćdziesiąt pięć lat minęło wczoraj od zatopienia przez radziecki okręt podwodny „S-13” ogromnego niemieckiego statku transportowego „Wilhelm Gustloff”. Na pokładach transportowca znajdowało się wtedy ponad 6600 marynarzy i żołnierzy oraz uchodźców z Prus Wschodnich i Gdańska. Lodowate wody morskie pochłonęły 5350 ofiar. Największy morski grobowiec na Bałtyku, jakim jest wrak „Wilhelma Gustloffa”, spoczywa w odległości 20 mil morskich na północ od latarni morskiej Stilo. Od zakończenia wojny był on wielokrotnie penetrowany przez ekipy podwodne z różnych krajów, poszukujące pruskich skarbów, a przede wszystkim - bezcennej Bursztynowej Komnaty.

Od wycieczkowca do transportowca

Łeba wraki
     W 1934 roku utworzono w Niemczech hitlerowskie stowarzyszenie Kraft durch Freude (Sita przez Radość), która organizowała tanie dwutygodniowe wycieczki morskie, dostępne dla każdego Niemca. Początkowo KdF czarterował trzy statki pasażerskie, a potem - nawet sześć. W 1938 roku Stocznia Blohm & Voss w Hamburgu zbudowała dla KdF nowoczesny motorowy statek Wilhelm Gustloff, pierwszy na świecie wycieczkowiec (wcześniej rolę wycieczkowców pełniły przystosowane do tej funkcji statki pasażerskie). Działalność KdF zakończyła się wraz z rozpoczęciem wojny. Wilhelma Gustloffa przebudowano na okręt szpitalny. Uczestniczył on w wojnie z Polską. W 1940 roku wycieczkowiec przystosowano do roli okrętu - bazy U-Bootów. Na początku 1945 roku rozpoczęła się paniczna ewakuacja drogą morską Niemców z rejonu przylegającego do Zatoki Gdańskiej, odciętego przez nacierające na zachód wojska radzieckie i polskie. Po zmroku, 30 stycznia sport gdyński opuścił transportowiec wojenny Wilhelm Gustloff którego pokłady wypełniało około 5 tyś. uchodźców - w tym kobiet i dzieci, 1,3 tyś. marynarzy oficerów i kobiet z personelu Kriegsmarine, 160 ciężko rannych żołnierzy i ponad 170 osób załogi. Okręt eskortował torpedowiec Lowe. Niemcy liczyli, że transportowiec, płynący szybko w ciemnościach i na wzburzonym morzu, bezpiecznie dotrze do Kilonii. Z operującego pomiędzy Zatoką Gdańską a Bornholmem radzieckiego okrętu podwodnego "S-13", dowodzonego przez kmdr. ppor. Aleksandra Marineske, po godz. 19 zauważono duży, zaciemniony statek i mały okręt. Wykryte jednostki znajdowały się na wysokości latarni Rozewie. Okręt S-13 popłynął w półwynurzeniu za konwojem.

Torpedy w celu

     W momencie, gdy Wilhelm Gustloff znalazł się na wysokości latarni Stilo, radziecki okręt wynurzył się i wystrzelił w jego kierunku trzy torpedy. Trafiony nimi transportowiec zaczął szybko tonąć. Na pokładach Wilhelma Gustloffa wybuchła panika. Setki ludzi znalazło się w zimnej wodzie, a większość pasażerów, którzy przeżyli wybuchy torped, nie zdołała wydostać się z okrętu. Akcję ratowniczą nieudolnie prowadziły torpedowiec, trałowiec i przybyły na miejsce tragedii krążownik Admirał Hipper. Uratowano tylko 1252 rozbitków.

Niepokojony wrak

     Pierwsi na wrak Wilhelma Gusfloffa schodzili prawdopodobnie nurkowie radzieccy. W połowie lat 50 zbadało go Polskie Ratownictwo Okrętowe w Gdyni, co utrzymywano w głębokiej tajemnicy. W protokóle sporządzonym na podstawie sprawozdań nurków wynikało, że statek tkwi w piaszczystym dnie na lewej burcie, nad które wystają tylko części rufowa i dziobowa. Natomiast całe śródokręcie z pokładami (środkowy fragment kadłuba) było zapadnięte. W czasie opadania w toni morskiej i uderzenia o dno, transportowiec rozpadł się więc na trzy części. Jego podniesienie w całości, co zamierzano, okazało się niemożliwe. Choć wrak transportowca leży na dnie polskiej strefy ekonomicznej, a władze Niemiec postulują, aby cmentarzysko pozostawić w spokoju, nadal nie brakuje chętnych do jego przeszukiwania. Wciąż budzi on zainteresowanie poszukiwaczy skarbów, ale - nie tylko ich. W rejonie zalegania wraka często przebywały różne statki i okręty m.in. niemieckie. Penetrowały go liczne ekspedycje polskie i międzynarodowe. W burtach wraka zaczęły się pojawiać otwory świadczące o przeszukiwaniu jego wnętrza. Władze Niemiec wystąpiły do strony polskiej o uznanie Wilhelma Gustloffa za podwodny cmentarz, chroniony przed penetracją. Zwłaszcza, że wrak spoczywa na dnie polskiej strefy ekonomicznej. Nie precyzyjne prawo uniemożliwia całkowite jego zabezpieczenie. Niezależnie od tego, patrolowce Morskiego Oddziału Straży Granicznej wiele razy już interweniowały, kontrolując obce statki dryfujące nad największym bałtyckim cmentarzyskiem.

Jacek Sieński Dziennik Bałtycki nr 25 str 15 31.01.2000

Copyright © 2003 leba.biz
Strona korzysta w niektórych częściach z plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce lub zrezygnować z przeglądania strony.
Regulamin, cookies i polityka prywatności …